Efekty psychoterapii

Wiele kontrowersji po dziś dzień budzi kwestia: jakie są  efekty psychoterapii . W zależności od szkół psychoterapeutycznych są one inaczej postrzegane. Badania nad efektywnością psychoterapii są trudne i wielu naukowców nie jest przekonanych, co do skuteczności psychoterapii. Z kolei praktycy - psycholodzy, którzy doświadczają także na sobie w trakcie przeszkolenia terapii, są głęboko przekonani o jej skuteczności i trwałych efektach.

Rozmowa terapeutyczna daje wsparcie, przynosi ukojenie, pomaga poradzić sobie z poczuciem winy. Daje sposobność na odkrycie tego, co można zmienić albo pomaga zaakceptować to, czego zmienić nie można. Nigdy natomiast nie podaje gotowych rozwiązań. Dlaczego? Bo terapia jest procesem bardzo indywidualnym dla każdego pacjenta. To pacjent wie najlepiej, czego pragnie.

W trakcie pracy terapeutycznej z psychologiem lub terapeutą może okazać się jednak, że proces zdrowienia nie przebiega tak szybko, jak życzyłby sobie tego pacjent. Zmiana niewłaściwych wzorów zachowań, które trwają nieraz przez dziesiątki lat, nieumiejętność kierowania swymi przeżyciami czy  zagojenie dawnych i bolesnych doświadczeń, mogą i muszą  wymagać wielu miesięcy i lat wspólnej pracy.

Terapeuta tylko naprowadza na drogę wiodącą do poprawy jakości życia, odkrycia własnych potrzeb, zasobów, nowych sposobów na budowanie zdrowszych relacji z innymi. Efekty psychoterapii nie są wynikiem nadprzyrodzonych zdolności terapeuty, tylko zmian wprowadzanych w sposobie myślenia pacjenta, nabycia przez niego nowych wzorców zachowania, wprowadzania zmian w jego relacjach innymi ludźmi. Tego wszystkiego pacjent uczy się w trakcie trwania terapii.

Badacze Liou i Her badali skutecznosc roznych metod leczenia grupy 62 hospitalizowanych pacjentow z silnymi zaburzeniami depresyjnymi. Pacjenci uczestniczyli w ośmiu sesjach grupowej psychoterapii: behawioralnej, poznawczej albo wspierajacej. W tym samym czasie 16 pacjentow z badanej grupy zostalo przydzielonych do grupy kontrolnej, ktora nie brala udzialu w psychoterapii, natomiast otrzymywala trojcykliczne antydepresanty (aminotryptyline, imipramine lub doksepine). Po czterech tygodniach trzy grupy objete leczeniem psychologicznym przejawialy znaczaca poprawe w porownaniu do grupy kontrolnej. W sumie 58% proby objetej psychoterapia osiagnelo remisje na zakonczenie leczenia, zas dalsze 28% znaczaca poprawe. Reszta nadal spelniala kryteria silnych zaburzen depresyjnych. Nie stwierdzono zadnych znaczacych roznic miedzy poszczegolnymi podejsciami terapeutycznymi jesli chodzi o uzyskane rezultaty. Autorzy stwierdzaja, ze w przypadku stacjonarnego leczenia pacjentow depresyjnych efekty psychoterapii wypadaja korzystniej w porownaniu do grupy kontrolnej, wskazujac na efektywnosc stacjonarnej psychoterapii depresji. (Gestalt 2,3/1999)

Jeden uśmiech terapeuty wart jest tysiąca słów

„Badania wykazały, że wielkość korzystnych zmian u pacjenta jest skorelowana pozytywnie z: a) doświadczeniem terapeuty, b) stopniem jego pewności siebie, oraz c) jego podobieństwem do pacjenta (Stuart, 1970).  Wykazano, że niezdolność terapeuty do otwartego okazania pacjentowi dostatecznego stopnia empatii i zrozumienia prowadzi do pogorszenia się stanu pacjenta (Truax, 1963).

Czy terapeuci powinni ukrywać swe uczucia przed pacjentami, czy też je ujawniać? Freud głosił, że terapeuta powinien „być nieprzenikniony dla pacjenta i jak zwierciadło odbijać tylko to, co mu ujawniono” (1956, s.  331). Zalecał on psychoterapeutom, aby za swój wzór wzięli „chirurga, który odkłada na bok wszystkie swoje własne uczucia, z ludzkim współczuciem włącznie, i skupia intelekt na jednym tylko celu - przeprowadzeniu operacji tak umiejętnie, jak tylko jest to możliwe” (s. 327).

Dla współczesnego terapeuty taki wzór nie może być ideałem, zwłaszcza w pracy z dzisiejszymi młodymi ludźmi, którzy nie chcą współdziałać z wyniosłym autorytarnym chirurgiem w ubraniu terapeuty. Wskazuje się, że „ważniejsze jest nie tyle przygotowanie terapeuty i to, co robi on jako terapeuta, lecz przede wszystkim jego zdolność, by być ludzkim” (Dreyfus, 1967, s. 537). „Człowieczeństwo” terapeuty wykracza poza |zdolność do podtrzymywania uprzejmości i serdeczności; wymaga ono dzielenia z pacjentem tego, co odczuwa terapeuta, czy to będzie rozpacz, smutek, radość, gniew czy poczucie winy.

Każdy uczestnik relacji pacjent-terapeuta musi coś dawać i coś brać. W żydowskiej ortodoksyjnej sekcie Hasydów rola duchowego przywódcy i nauczyciela, zwanego cadykiem, polegała nie tylko na przekazywaniu wiedzy lecz sprzyjała także ukształtowaniu się ścisłej, osobistej więzi między uczniem a nauczycielem. Kopp (1969) wysunął sugestię, że współcześni terapeuci mogliby wiele skorzystać przyjmując podwójną rolę cadyka.